Kaprys


Dzisiaj (1-01-12r) wreszcie po 5 latach w schronisku do nowego domu pojechał Kaprys ! Zamieszkał w Katowicach razem z nowymi właścicielami, ich dzieckiem oraz suczką Beagielką :)

Mimo tak długiego czasu, jaki Kaprys spędził w boksie, bardzo dobrze wie, jak należy się zachowywać w domu, swoje potrzeby załatwia wyłącznie na spacerach. Został już wykąpany. Sam chętnie wskakuje do samochodu. Wszyscy sąsiedzi już go dobrze znają, a nawet Pan portier, z którym zawsze się wita. Kaprys bardzo dobrze czuje się w nowym domu, ale chyba jeszcze nie do końca wierzy, że dostał drugą szansę, bo zdarza mu się w nocy jeszcze przychodzić do Państwa i sprawdzać zimnym nochalkiem czy na pewno tam są. Kiedy już się upewni, wraca na swoje legowisko. Jedyne czego nowi właściciele Kapryska żałują to to, że nie znaleźli go wcześniej i tyle lat musiał na nich czekać.


Pod spodem kilka zdjęć z nowego domku i ze spacerku z Beagielką oraz wywiad z nową rodziną Kapryska :

Kaprys, bo to on jest bohaterem tej historii spędził w boksie 6 lat. Szanse na adopcje malały z każdym dniem. Pewnego razu do jego klatki podeszli kolejni ludzie (niemal codziennie w azylu pojawia się ktoś nowy), ale ci różnili się od poprzednich zwiedzających i wolontariuszy. Młoda kobieta nie bez wzruszenia podeszła do Kaprysa, który wbijał w nią swoje wielkie ślipia (wszystkie psy ze schroniska patrzą w ten sam specyficzny sposób):

- Wrócę tu po ciebie – szepnęła do psiego ucha – wrócę w Sylwestra.

Dokładnie w Nowy Rok kiedy wszystkie psy były pochowane w budach jeden jedyny Kaprys leżał przy furtce i czekał…

- Ogólnie mówiąc szukaliśmy psa o łagodnym usposobieniu, bo wiedzieliśmy, że z dominującym sobie zwyczajnie nie poradzimy, lecz tak naprawdę szukaliśmy psa, który ma najmniejsze szanse na adopcje – wspomina Magda.

Od opiekunki otrzymali kilka propozycji psiaków wraz ze zdjęciami. Wszystkie były cudowne! Ale ich uwagę przykuł Kaprys. Jednak jako, że chcieli dać szansę temu w najgorszej sytuacji, dlatego wysnuli pytanie o tego, który najbardziej potrzebuje pomocy. Wówczas pani Basia opiekunka tej grupy zwierząt wymieniła trzy i wśród nich znalazł się Kaprys.

- Całą rodziną pojechaliśmy osobiście poznać naszego nowego członka rodziny – dodaje, wzięliśmy ze sobą oczywiście synka Jacusia, bo to jest istotne w naszym przypadku. Wiadomo, że niektóre psy nie lubią dzieci, mogą mieć jakieś urazy, prawda? No i naszą sunię. Zaakceptowały się wzajemnie i na sylwestra decyzja była już podjęta. Niestety nie mogliśmy go wziąć na Sylwestra, więc wybraliśmy się dzień po.

Jak zareagował na Wasz widok?

Magda: Kiedy po niego pojechaliśmy, dokładnie w Nowy Rok wszystkie psy były pochowane w budach. Wiadomo, petardy, sztuczne ognie, większość zwierząt bała się hałasu..Tylko Kaprys siedział pod furtką. Pracownik, który przyprowadził Kaprysa powiedział, że on chyba wiedział. Bo faktycznie mu powiedziałam, że wrócę po niego w Sylwestra i wróciliśmy w Nowy Rok. Nie wiem czy to zbieg okoliczności. W każdym razie siedział jeden Kaprys pod furtką od boksu. Po prostu wszystkie psy spały w budzie, a on siedział. Co wydaje się jeszcze dziwniejsze, ze względu na to, że na co dzień Kaprys ucieka, gdy słyszy najdrobniejszy hałas, a w pierwszych dniach nawet trzaśnięcie szufladą w kuchni powodowało u niego ucieczkę.

Jak w pierwszych dniach zachowywał się Kaprys, który praktycznie nigdy nie był w normalnym domu?

Był tak bardzo wystraszony, że w momencie, kiedy jadł nawet, tak jak wspominałam wcześniej wystarczyło, że otworzyło się szufladę w kuchni i psa już nie było, uciekał. Również bardzo dużo jadł. Był strasznie, ale to strasznie wychudzony. Nadal jest, ale już lepiej wygląda niż na początku

A z drugim psem, nie dochodziło do konfliktów?

Miłości na początku nie było, natomiast nie gryzły się, nie robiły sobie krzywdy. Pershing była trochę zazdrosna o jedzenie i o zabawki, ale teraz już się uwielbiają, bawią się ze sobą cały czas.

Macie państwo porównanie pomiędzy rasowym domownikiem, a przybłędą ze schroniska, czy jest różnica w zachowaniu. Adoptowany kocha bardziej?

Mnie się wydaje, że tak. Pershing, kiedy jej się coś nie spodoba potrafi warknąć. Również przychodzi do człowieka, kiedy sama ma na to ochotę. Kiedy chce spać to choćby się ją wołało, nie przyjdzie, taki kocur trochę. A Kapryś chodzi za człowiekiem non stop. Prosty, dobry pies.

Mieszkanie to niezbyt komfortowe miejsce dla dwóch psów…

Tak, ale my już wkrótce przeprowadzamy się do jednorodzinnego domku, wówczas będziemy mieć warunki dla obu psów. A ja jestem straszna psiara.

Czyli za niedługo kolejny?

(śmiech)

Wielu ludzi ma obawy przed wzięciem obcego, dorosłego już psa pod swój dach…

Ale my też się trochę baliśmy. Kaprys był sześć lat w schronisku i sześć lat był w klatce. Nigdy nie można przewidzieć jak zareaguje. Jednak wszystkie obawy zniknęły, kiedy go poznałam, wiedziałam, że to jest to. Ja wiedziałam, że następny pies już musi być ze schroniska, intuicja.

A co na to głowa rodziny?

Mąż nie miał nic przeciwko (śmiech). Podejrzewam, że sam by na to nie wpadł, tzn. wpadłby, ale dopiero po przeprowadzce. Sami nie wiedzieliśmy jak ten piesek się odnajdzie, ale powiem, że on tyle się nauczył, że to wręcz nieprawdopodobne. Nie ma z nim żadnych problemów.

A jak zareagował najmłodszy domownik, Jacek?

Jacuś uwielbia Kaprysa, zresztą ze wzajemnością. Kaprys bardzo boi się odkurzacza. Pamiętam jak kupiliśmy nowy odkurzacz i Jacuś nim odkurzał i zaparkował u siebie w pokoju, a później ten odkurzacz tam został, synek już usnął a Kaprys tak długo piszczał przy tym odkurzaczu, aż go schowałam.

Jak państwo przełamywali początkowy opór i strach?

Jacek (mąż): Właściwie oswajał się stopniowo. Na początku nawet, kiedy spał i z telewizora wydobył się głośny dźwięk od razu budził się i rozglądał dookoła. Teraz, kiedy wychodzę z nim na spacer, a wciąż coś budują wokół naszego bloku, wystarczy niewielki hałas by wycofał się w stronę domu. Pod tym względem wyprowadzanie go jest nieco skomplikowane, ale poza tym nie sprawia najmniejszych kłopotów.

Magda: Dobrze, że prowadzą kartoteki psów. Na początku już, kiedy jechaliśmy po Kaprysa wiedziałam, że to jest to, ale mogłam dla upewnienia spojrzeć w kartę. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, dlaczego wylądował w schronisku, być może był agresywny, pogryzł kogoś, ale okazało się, że jakiś młody chłopak przygarnął go na jeden dzień, ponieważ rodzice nie wyrazili zgody na adopcję, tak, więc Kaprys był w domu jeden dzień, potem wrócił do schroniska i tak już tam został.

Na początku pewnie bał się nas, ale zobaczył, że nowi ludzie chcą dla niego jak najlepiej, w końcu zdecydował się nam zaufać W nocy przychodził na początku do sypialni sprawdzać nochalkiem czy jesteśmy. Kiedy już się upewnił, że nie jest w domu sam, dopiero wtedy szedł spać.

Myślę, że on wie i swoim zachowaniem wyraża wdzięczność…

Ja też to widzę, on ma cały czas uśmiechniętą mordkę.

Aż cisną się na usta słowa Niemena: …Lecz dobrej woli ludzi jest więcej, pisał.

I my również wierzymy, że ten świat nie ginie właśnie dzięki nim.